poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział V

15 komentarzy:
- Dlaczego nam nie pomogłaś?
- Już ci to wyjaśniłam....
- Jakoś nie do końca Cię zrozumiałem.
- To twój problem nie mój.
Ayako razem z Naruto spędzała przedpołudnie w przydomowym ogrodzie naczelnika wioski. Ona siedziała przy drewnianym stole czytając książkę, a on wyłożył się wygodnie na trawie obserwując chmury przesuwające się po niebie. Sakura razem z Masayo krzątały się po kuchni, z której dochodziły przyjemne zapachy. Chłopakowi co jakiś czas burczało w brzuchu, nie mógł się doczekać posiłku.
 - I?
- Nie masz nic ciekawszego do roboty?
- Aktualnie nie. Więc?
W odpowiedzi usłyszał ciężkie westchnienie oznaczające zwiększający się poziom irytacji i odgłos zamykanej książki.
- A dasz mi w końcu spokój?
- Być może...
- Dobrze wytłumaczę ci to ostatni raz więc słuchaj uważnie. Jest nas pięciu tak?
- Nom.
- Sakura jest medycznym ninją, tak?
- No tak.
- Kto ją zaatakował?
- Jeden wariat.
- No właśnie. Zanim zdążyliście zareagować uleczyła się i dała sobie radę.
Miała nadzieję, że zrozumiał. Zapanowała upragniona cisza przerywana śpiewem ptaków. Odetchnęła i wróciła do lektury. Zdążyła przeczytać jedno zdanie gdy usłyszała ciche sarknięcie, które oznaczało kontynuację dyskusji. Zacisnęła dłoń w pięść miała ochotę go znokautować by uzyskać chociaż odrobinę spokoju.
- Uleczyła się, uleczyła się. - sarknął spoglądając w bok. - A gdyby było ich więcej? Gdyby zadał kilka ciosów? Mogło się to różnie skończyć.
- Ale się nie skończyło. Nie gdybaj tyle. Trochę przesadzasz.
- Ja? Wcale nie...
- Właśnie że tak.
- Właśnie że nie.
Rzuciła w niego tym co miała pod ręką. Miał szczęście, ponieważ sięgnęła po miękką poduszkę. Oberwał prosto w twarz. Odrzucił ją ale zgrabnie się uchyliła i trafił w przechodzącego rudego kocura, który wydał przeraźliwe miauknięcie.
- Zakochałeś się w niej czy co....
- Jak ty mnie irytujesz.
- Ty mnie bardziej. Wogóle dlaczego naskakujesz na mnie? Sasuke to co święta krowa?
- Akurat rozmawiamy o tobie
- Ahaaa czyli on może mieć inne zdanie a ja już nie?
- Nie zmieniaj tematu.
Tym razem nie odpowiedziała. Postanowiła milczeć i tym zniechęcić go do dalszej rozmowy. Już myślała, że się jej udało gdy blondyn rozpoczął monolog opisujący historię współpracy siódmej drużyny.
- Dosyć.Zamknij się wkońcu! - przerwała mu wściekła.
- Denerwuję cię? - udał zdziwionego.
Bardzo dobrze wiedziała, że robi to specjalnie. Straciła do niego resztki cierpliwości. Niewinnie się uśmiechając zerknęła w kierunku kuchni. Haruno była zajęta i kompletnie nie zwracała na nich uwagi.
- Co tak na mnie patrzysz? Eeeej...!
Zanim zdążył zareagować przyłożyła mu podbijając oko. Natychmiast poprawiła przez co zaczął przypominać misia pandę. Przymroczony osunął się na ziemię. Rozmasowała dłonie krzywiąc się lekko. Bojąc się reakcji koleżanki z drużyny błyskawicznie zaciągnęła go między niskie owocowe krzaczki, byle z dala od kuchennych okien. Zakneblowała go i związała znalezionym sznurem.
- Nie trzeba było mnie denerwować... - mruknęła ciągnąc ciało do rozwalającej się szopy sąsiadującej z zagrodą dla świń.
- Cholera ale... jest ciężki... Ile on waży... sto kilo?
Narzekając na swój biedny los wepchnęła go do boksu prosto na ściółkę pomiędzy zwierzęta. Od razu zaczęły się nim interesować.  Mama świnka go obwąchała, mniejsze prosiaczki zaczęły ją naśladować.
- A teraz się prześpisz. Mam nadzieję, że będzie ci dosyć wygodnie. Towarzystwa ci nie zabraknie... - zachichotała złośliwie.
- Ayako?! Naruto?! Obiaad!!!
- Już idę! Idęęę!!
Wróciła, pomogła nakryć do stołu i przenieść półmiski z gotowymi daniami. Usiadły czekając na resztę ale nikt się nie zjawiał.
- Pozostali chyba nie przyjdą więc zaczynajmy...
- No dobrze... Tutaj jest zupa miso...Tutaj ryż, sos, tempura: warzywa, kawałki ryby a tutaj małże. Na deser mamy dango.
- Wygląda smakowicie.
- To zasługa pani Masayo. Wszystko zostało przygotowane według jej domowego przepisu.
- Sakuro nie bądź taka skromna, bardzo mi pomogłaś. - stwierdziła kobieta lekko się uśmiechając.
- Starałam się jak mogłam... - kunoichi cała pokraśniała. - A wogóle gdzie jest Naruto? Przed chwilą tutaj był...
- Mówiłam mu, żeby nigdzie nie odchodził ale uparł się i stwierdził, że pójdzie na spacer. - Ayako skłamała dokładając sobie większą porcję słodkowodnych małży..
- Dziwne nigdy nie opuszcza posiłków.
- Ja tam nie wiem... Chyba się przejął wydarzeniami z zeszłego wieczoru.
-Aż tak?
Wzruszyła ramionami wcinając z zadowoleniem usmażone warzywa

********************************************************************

Po skończonym posiłku, nie chcąc zostać nakryta na kłamstwie, zmyła się mówiąc, że idzie nad brzeg jeziora. Zabrała ze sobą książkę, którą rano zawinęła Kakashiemu. Szła powoli przez wioskę mijając kolejne domy. Zamyślona zastanawiała się czy Naruto już odzyskał przytomność. Bawiła ja wizja związanego Uzumakiego wijącego się pomiędzy świniami. Nie chcąc by ktoś jej przeszkodził odeszła dalej szukając miejsca, gdzie mogłaby sobie usiąść. Nagle jej wzrok przykuła wyspa znajdująca się dokładnie pośrodku Kussharo.
- Tam będzie idealnie. - szepnęła do siebie.
Skierowała chakrę do stóp, dzięki czemu mogła chodzić po wodzie i tak jak zaplanowała pobiegła w tamtym kierunku. Wyszła na brzeg, znalazła duży kamień i wygodnie się na nim rozsiadła. Zadowolona znalazła stronę, na której skończyła czytać. Pogrążając się w lekturze straciła czujność i nie zauważyła upływu czasu. Gdy skończyła był już prawie wieczór.
- Hm już się nie dziwię dlaczego nie można się od tego oderwać...
Postanowiła jeszcze przez chwilę tam zostać i poobserwować zachód słońca. To był jej błąd. Ktoś zaszedł ją od tyłu i ogłuszył. Zdążyła sięgnąć po broń ale napastnik był sprytniejszy.

********************************************************************

Tymczasem w wiosce, pozostali shinobi z Konohy zebrali się na ostatnią odprawę przed planowanymi nocnymi patrolami. Wybiła 20:30 a Ayako nadal nie było.
- Nadal jej nie ma.
- Powiedziała, że idzie nad jezioro.
- To do niej nie podobne. Zawsze jest punktualna.
- Po tym co mi zrobiła jakoś mnie to nie obchodzi.
Umilkli popijając zieloną herbatę. Jinchuuriki stał samotnie obok okna. Reszta skupiła się po drugiej stronie pokoju nie chcąc go drażnić. Mieli także inny powód. Chłopak pomimo trzech kąpieli nadal cuchnął.
- Nie mów tak. Mogło się jej coś stać.
- Jakoś mi jej nie żal.
Do pokoju wszedł Hatake wyglądający na mocno zaniepokojonego.
- Sensei coś nie tak??
- Tak. Mamy problem i to bardzo poważny...
- Co się stało?
Skupili się wokół niego czekając w napięciu na jego dalsze słowa. Nawet Sasuke wyglądał na nieco przejętego.
- Tak... Zgubiłem swoją książkę. Chciałem ją dziś dokończyć....
- Co takiego?? - Sakura wyglądała jakby miała zaraz wyjść z siebie i stanąć obok. - Książkę?!
- Sakurcia uspokój się... - Uzumaki przerwał jej szybko. Zwietrzył okazję do zemsty i postanowił wkopać Ayako. Podszedł do mężczyzny z poważną miną. Haruno usiadła w fotelu kręcąc głową.
- Chodzi o taką książkę w takiej fioletowej okładce?
- Tak właśnie tak. Gdzie ją widziałeś?
- Nie wiem gdzie w tej chwili jest ale wiem kto ją ostatnio miał. Przedpołudniem czytała ją Imahara.
- Zabiję ją.
- To jest nas dwóch.
Lekko już uspokojony Kakashi zaczął naradę. Rozłożył zdobytą mapę okolicy na okrągłym stoliku. Postawił na niej czwórkę kolorowych pionków, które miały oznaczać nich samych. Piąty odstawił na bok. Przedstawił im szybko swoją koncepcję na dzisiejszą noc. Mieli poszukać Ayako i patrolować dwójkami cały teren wioski. Na koniec urządzili sobie burzę mózgów, zgłaszali poprawki i swoje pomysły. Mieli już kończyć gdy zamarli widząc toczące się po podłodze dwie małe bomby z zapalonym lontem. Różowowłosa wpatrywała się w nie z szeroko otwartymi ustami. W ostatniej chwili wyskoczyli z pokoju. Całą budowlą wstrząsnął wybuch, a na zszokowaną grupę poleciały kawałki mebli, desek i bóg wie czego jeszcze. Zanim zdążyli ochłonąć zostali otoczeni przez wściekłych mieszkańców Teshikawy. Tłum przez chwilę falował a potem zaatakował tym razem na poważnie. Wieśniacy byli uzbrojeni w to co znaleźli: widły, łopaty, noże do ryb a nawet powyrywane sztachety. Zachowywali się agresywnie. Widać było, że nie kontrolują swojego zachowania.
- Tym razem to nie moja wina. - warknął Sasuke powalając na ziemię kobietę, która chciała rozpłatać mu brzuch rzeźnickim nożem.
- Ktoś ci coś wypomina?? - krzyknął Naruto wyrywając komuś z dłoni rydel i blokując kolejny cios.
- Zamknijcie się obaj! - wykrzyknęła Sakura z całej siły uderzając pięścią w ziemię. Wywołała tym małe trzęsienie ziemi. Powstała spora szczelina, która trochę rozproszyła napastników. Nagle usłyszeli diaboliczny śmiech dobiegający gdzieś z góry. Atakujący zatrzymali się jakby na coś czekając.
- Jak wam się podoba zabawa z moimi poddanymi?
Spojrzeli w kierunku z którego dochodził nieznany głos. Na dachu budynku stała tajemnicza postać - wysoki mężczyzna z karykaturalnie dużymi ramionami i dłońmi. Wyglądał na niezłego zabijakę ale nie widać było aby był uzbrojony.
- Od kiedy ty tutaj rządzisz? - spytał spokojnie Kakashi obserwując go uważnie.
- Nie widać? Wszyscy wykonują moje rozkazy! I wy też będziecie!
- Po naszym trupie. - oświadczył Uzumaki korzystając z techniki replikacji. Stworzył małą armię swoich klonów, które tylko czekały na dalszy rozwój wydarzeń.
- To się da zrobić. No to jak gotowi na rundę drugą??
- Złaź na dół i pokaż jaki jesteś mocny!
- Ja a po co? - nieznajomy parsknął śmiechem jakby właśnie usłyszał dobry żart. - Aha nie próbujcie mnie atakować. Odsunął się a ich oczom ukazała się związana Ayako. Dziewczyna leżała na krawędzi dachu związana jak baleron. Dodatkowo na szyi miała zawiązaną pętlę. Gdyby spadła zacisnęłaby się na jej szyi. Przykucnął przy niej pstrykając palcami. Na jego znak znowu zaczęły się walki. Uszczypnął ją w ramię.
- Obudź się śpiąca królewno...
Po chwili zareagowała, zamrugała oczami odzyskując przytomność. Spróbowała się poruszyć a gdy zorientowała się, że jest mocno skrępowana, chciała odpełznąć byle dalej od nachylającego się nad nią obleśnego mężczyzny. Zerknęła na to co się działo na dole, widząc co się dzieje chciała oswobodzić dłonie. Zauważył to i znowu zaczął się śmiać. Skrzywiła się czując intensywny ból z tyłu głowy.
- Oj nie nie, tak łatwo cię nie wypuszczę. - stwierdził niebezpiecznie się uśmiechając. - Jesteś moją polisą na życie... Poza tym kiedy pozbędę się tamtych głupców zostaniesz ze mną.
Gdy tylko to oświadczył jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki. Chciała bardzo coś powiedzieć i wypluć knebel. W końcu pomógł się jej tego pozbyć.
- Chyba śnisz! Nigdy! Nie ma mowy! - wydarła się.
- Oj nie bądź taka... Jesteś nawet ładniutka...
Widząc skradającą się po dachu Sakurę postanowiła jakoś go zająć by tamta miała szansę zbliżyć się do nich. Starała się na nią nie patrzeć. Niestety w ostatniej chwili ją dostrzegł i próbował złapać swoją wielką dłonią. Jednak nic to mu nie dało. Kunoichi sprytnie wywinęła się i walnęła go mocno z prawego sierpowego tak, iż spadł z dużej wysokości na ziemię. Uklękła przy Ayako i rozcięła jej więzy. Na dole akcja wydawała się już opanowana. Reszta drużyny i klony Naruto pacyfikowały ostatnich wieśniaków.
- Zabiję cię za to! -
Osobnik wstał zataczając się. Otarł krew z rozciętej wargi. Zaklął, ruszył do przodu i nagle się zatrzymał zszokowany wpatrując się w obie dziewczyny a właściwie w Ayako.
 - T-ty... C-co ty mi robisz?
- To koniec. Powinieneś inaczej to rozegrać.
- Ale to? Co to jest? - warknął próbując się uwolnić z cienkich nici chakry, które oplatały jego ciało. Próbował je zerwać ale po chwili osunął się na ziemię. Zrobił się niesamowicie blady i stracił przytomność. Pojawiła się przy nim Sakura.
- Dosyć! Jego serce zaraz przestanie bić!
Imahara wzruszyła ramionami ale pozwoliła aby lśniące nici rozpłynęły się w powietrzu. Jej ciało było pełne dodatkowej energii, którą jakoś musiała spożytkować. Spojrzała w niebo, zachmurzyło się i spadł deszcz.

*****************************************************************

Dziękuję za jeden pozytywny komentarz.:) Jeszcze kilka i może zacznę rozdziały publikować częściej niż do tej pory.