czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział VIII

1 komentarz:
- Zamiast narzekać lepiej mi powiedz ile byłam nieprzytomna... - Ayako warknęła rozzłoszczona dłubiąc widelcem w talerzu z dietetycznym, szpitalnym jedzeniem przyniesionym przed chwilą przez pielęgniarkę.
- Jeden dzień. Byłaś nieprzytomna przez jeden dzień! Żałuję, że zgodziłam się abyś uczyła się w Akademii Shinobi. To ciężka i niebezpieczna praca a ty nie jesteś na to gotowa. Jesteś za młoda na to wszystko... - Akane kontynuowała swój monolog wzburzona przechadzając się po małej szpitalnej salce i podchodząc do okna.
- Przecież nic mi się nie stało... - dziewczyna burknęła szukając sprzymierzeńca w postaci jej męża: Takashiego ale ten zaszył się w fotelu czytając bardzo intensywnie dzisiejsze wydanie gazety i udawał, że go tam nie ma.
- Teraz nie ale co będzie w przyszłości? Nie chcę oglądać cię ciągle w szpitalu. Pójdę do Hokage porozmawiać z nią aby przeniosła cię do jednostki strażników pilnujących murów miejskich albo chociaż do Policji Uchiha...
Ayako znieruchomiała a nieprzyjemny grymas wykrzywił jej twarzyczkę. Bardzo dobrze rozumiała, iż siostra martwi się o nią ale to już była przesada. Od dziecka marzyła, iż stanie się kiedyś kunoichi, że będzie taka jak ich zmarły brat i rodzice a teraz było już za późno na cofnięcie tej decyzji. Już dawno wybrała drogę którą będzie podążać w życiu i nie zamierzała z niej rezygnować.
- Po moim trupie! Ani się waż iść z tym do Tsunade! - Ayako warknęła odstawiając nietknięty talerz na nocny stolik i biorąc do ręki idealnie złożone w kostkę swoje czyste ubranie.
- A ty co robisz? - Akane podeszła do niej chcąc zabrać jej odzież ale kunoichi jej na to nie pozwoliła wymijając ją i bez słowa wbiegając do łazienki. Starsza z sióstr próbowała się tam dostać ale nie mogła sforsować zamkniętych drzwi. Takashi próbował ją uspokoić ale ta nie chciała go słuchać. Wkońcu drzwi małej łazienki się otworzyły i dziewczyny zmierzyły się wzrokiem.
- Nigdzie nie pójdziesz. Powinnaś jeszcze zostać w łóżku i odpoczywać.
- Ani mi się śni. Pół miasta leży w gruzach a ty każesz mi zostać w szpitalu? Poza tym czuję się dobrze i sama słyszałaś lekarza nic mi się nie stało...
- Nie obchodzi mnie to... Ej co ty robisz? - Ayako wyminęła Akane z gracją shinobi i w mgnieniu oka znalazła się na korytarzu zaczepiając przechodzącą pielęgniarkę i pytając o Kakashiego Hatake. Ta wybiegła za nią na zewnątrz pytając złośliwie:
- Po co go szukasz? Aż tak się za nim stęskniłaś?
- No nie wiem... To mój dowódca? I muszę z nim porozmawiać? Czego ty chcesz ode mnie? Mam porzucić życie shinobi, znaleźć sobie normalną pracę i... męża?
Kobieta w milczeniu pokiwała głową co zirytowało Ayako do samego końca.
- Ani mi się śni. Jestem już dorosła i przestań mnie kontrolować . - oświadczyła. - I nie obchodzi mnie czy ci się to podoba czy nie.
Akane aż zatkało chciała coś powiedzieć ale nie zdążyła ponieważ jej rozmówczyni zdążyła odejść z pielęgniarką. Odwróciła się do Takashiego ale ten wzruszył tylko ramionami mówiąc, że kiedyś sama zrozumie. W tym samym czasie Ayako dotarła do recepcji gdzie udzielono jej potrzebnych informacji a przy okazji poinformowano ją że przed opuszczeniem placówki powinna odebrać depozyt przedmiotów, które przy niej znaleziono. W tym celu udała się do odpowiedniego pokoju odbierając co trzeba a następnie skierowała się na drugie piętro gdzie jak jej powiedziano znajdowała się sala numer 33 gdzie leżał kapitan Hatake. Pokój znalazła dosyć szybko i już miała wejść do środka gdy ktoś ją zaskoczył przyszpilając do ściany i nie pozwalając się poruszyć.
- Sasuke?! Co ty wyprawiasz? - syknęła cicho próbując się uwolnić z jego żelaznego uścisku.
- A ty? Gdzie byłaś jak Naruto zaczął szaleć? Co?! - Chłopak na codzień spokojny tym razem był pod wpływem dużego wzburzenia. Jego spojrzenie przeszywało ją na wylot przez co czuła się dosyć nieswojo.
- Jak to zaczął...szaleć. Przecież byliście z Jirayą. Nic nie powinno się stać..
- Ale się stało. Powinnaś być wtedy z nami by opanować Kyuubiego. Przez ciebie rozwalił pół dzielnicy mieszkalnej i zniknął razem z Sakurą, która pobiegła za nim próbując go zatrzymać...
Chłopak wkońcu ją puścił cofając się a Ayako pobladła czując jak opuszczają ją siły. Oparła się o ścianę nie patrząc na niego.
- Przecież byliście z Jirayą. Myślałam że z nim będziecie bezpieczni... Że mogę... - powtórzyła.
- Dostałaś rozkaz, którego nie wykonałaś. Taak ja bardzo dobrze wiem po co cię do nas przydzielono. Powiadomiłem już o tym Kakashiego i Tsunade. Ciekawe co Hokage z tobą zrobi bo jakoś nie była zadowolona z faktu, iż w tym czasie gdy Orochimaru prowokował Naruto i wyciągał go poza Konohę ty byłaś w zupełnie innym miejscu...
- Przestań to nie jest moja wina.
- Jeśli coś się im stanie. Pożałujesz. - Uchiha warknął po czym zniknął a ona stała jeszcze przez chwilę milcząc i wpatrując się w podłogę. Najpierw kłótnia z Akane a teraz to. Co jeszcze ją czeka dzisiejszego dnia? Wkońcu po kilku minutach zebrała się na odwagę weszła do sali i usiadła przy łóżku jonina pytając o jego zdrowie. Kakashi leżał na szpitalnym łóżku cały obandażowany bez maski na twarzy próbując lewą ręką manewrować widelcem i skierować go z jedzeniem do ust. Prawa, złamana wisiała na temblaku w gipsie. Ayako nie mogąc patrzeć na jego męczarnie zabrała mu talerz i nakarmiła go na siłę. Mężczyzna postanowił poczekać aż skończy i na spokojnie rozpocząć temat o tym co się stało. Kunoichi również milczała a gdy skończyła go karmić chciała wyjść aby na osobności zebrać myśli ale on ją zatrzymał prosząc by została.
- Proszę zostań ze mną.
- Po co?Żadna z pielęgniarek nie dotrzyma ci towarzystwa?
-Nie jakoś żadne nie chcą zostać tutaj na dłużej. - mężczyzna zażartował słabo się uśmiechając
- Tsunade zapewne mnie szuka. Chciałabym jakoś pomóc w poszukiwaniach.
- Już wysłano zespoły ratownicze. Musimy poczekać na ich powrót... Poza tym prawdopodobnie zostaniesz w mieście. Nigdzie cię nie wyśle.
- Dlaczego? Powinnam jakoś pomóc... To przeze mnie...
- Ayako proszę... - Kakashi powtórzył stanowczo dzięki czemu dziewczyna usiadła spowrotem na krześle. - Dlaczego tam poszłaś? Musiałaś zignorować mój rozkaz?
- Myślałam, że z Jirayą Naruto będzie bezpieczny. Widziałam ich wtedy na ulicy... byli razem sądziłam, że... że ktoś mnie uprzedził,,, że zmierzają poza miasto. Spotkałam Sachiko i...?
- Sachiko? Kto to?
- To... to moja znajoma z oddziału Anbu. Jako pierwsza z drużyny wróciła do miasta i miała sprawdzić jak wygląda tutaj sytuacja. Razem udałyśmy się do centrum a następnie do dzielnicy Uchiha gdzie spotkałyśmy Hidana i Kakuzu.
- I?
- Kakashi ja mam z nimi małe porachunki. Chciałyśmy ich powstrzymać ale nam się nie udało...  Straciłam przytomność i ocknęłam się tutaj.
- To jest bardzo poważna sprawa. Sasuke oficjalnie doniósł o tym Tsunade a przez to ona nie może tego zignorować. Poza tym Uchiha też są na ciebie wściekli. Wiedziałaś, że ta dziewczyna, która podawała się za ich kuzynkę to Yuki najmłodsza córka Daimyo Kraju Ognia?
- Córka? Nie nie wiedziałam...
- Napewno wstawię się za tobą ale nie wiem czy zdołam coś wskórać. Widzę, że coś się jeszcze stało. Ayako proszę, mi możesz wszystko powiedzieć. Przecież o tym wiesz.
Dziewczyna popatrzyła na niego a następnie spuściła wzrok ponownie markotniejąc.
- Pokłóciłam się z Akane. Zmieńmy lepiej temat nie chcę o tym rozmawiać...
- Dobrze. - Kakashi ciężko westchnął. - Dziś wypisują mnie do domu. Zaraz powinien przyjść lekarz i po sprawie.
- Jak to? Tak szybko? Ledwo się ruszasz. Powinieneś jeszcze tutaj zostać.
- Nic z tego. W wyniku ataku ucierpiało wielu ludzi. Brakuje sal, personelu... Może to i lepiej. Nie znoszę szpitali.
- Jeśli zechcesz zostanę. Pomogę ci we wszystkim.
- Będziesz moją pielęgniarką? - Kakashi zaśmiał się podnosząc się lekko na łóżku po czym skrzywił się czując jak ból przeszywa jego ciało.
- Spokojnie nie ruszaj się. - Ayako rzuciła się aby mu pomóc. Poprawiając poduszki kątem oka zauważyła shinobi z kopertą kucającego na parapecie okna. Szybko zasłoniła Hatake aby ten miał czas zasłonić swoją twarz po czym podeszła do posłańca i odebrała wiadomość. Gdy znowu zostali sami z bijącym sercem przeczytała te kilka zdań nakreślonych ręką Hokage.
- Tsunade wzywa mnie do siebie. - powiedziała podając joninowi kartkę papieru.
- Idź napewno już na ciebie czeka.
- Nie wiem czy chcę się z nią teraz widzieć.
- Proszę cię nie pogarszaj twojego położenia.
- A ty?
- Nie martw się o mnie. Dam sobie radę.
Ayako pokiwała głową wahając się ale wkońcu przyznała mu rację. Gdy wychodziła Kakashi zatrzymał ją jeszcze na moment mówiąc:
- Tylko nie rób głupstw.

**********************************************************************************

- Co ja mam z tobą zrobić? - Tsunade zastanawiała się głośno siedząc przy biurku w naprędce zorganizowanym tymczasowym centrum dowodzenia znajdującym się w dużym namiocie. Jej stary gabinet spłonął i jak narazie musiała zadowolić się polowymi warunkami. Za jej plecami stał posępny Shikamaru Nara i Shizune. Oboje milczeli nie chcąc irytować bardziej Hokage. Ayako również się nie odzywała stojąc przed nią wyprostowana jak struna.
- Sasuke i Itachi Uchiha już zrelacjonowali mi co się stało i wiedz, że jestem wściekła. Oddelegowałam cię specjalnie do drużyny siódmej abyś pilnowała Naruto a ty mnie zawiodłaś. Zignorowałaś wydany rozkaz przez kapitana Hatake i udałaś się do centrum załatwiać swoje porachunki.... Shizune przypomnij mi jaka kara czeka kogoś kto ignoruje rozkaz przełożonego i zawodzi swojego Hokage?
Kobieta niepewnie popatrzyła na Tsunade a potem na kunoichi. Odezwała się wkońcu po kilku minutach:
- Może to być kara więzienia, kara pieniężna lub... wydalenie ze służby shinobi.
- Panno Imahara może sama zaproponujesz karę jaką mam na ciebie nałożyć?
- Nie wiem Hokage-sama. Zdam się na twój osąd.
- Dobrze. W takim razie... - blondynka umilkła na moment biorąc do ręki pióro i zajmując się wypisaniem swojego pisemnego rozkazu. Wkońcu wstała poważna jak nigdy dotąd i oznajmiła. - Ayako wiedz, iż nie miałam zbyt dużego manewru w wybraniu dla ciebie kary ale mam nadzieję, że to coś ciebie nauczy. Bycie shinobi to nie zabawa... Z mocy urzędu jaki sprawuję skazuję cię na 10 dni bezwzględnego aresztu. Wszystko zostanie wpisane do twoich akt.
Shikamaru wymienił znaczące spojrzenia z Tsunade po czym podszedł do wyjścia odsłaniając płachtę namiotu. Dziewczyna stała jak sparaliżowana ale po chwili ciszy spróbowała przekonać ją do zmiany zdania.
- Tsunade-sama proszę mi wybaczyć ale 10 dni to za dużo. Napewno w obecnej sytuacji bardziej przydam w czynnej służbie. Bardzo proszę wyznaczyć mi karę pieniężną.
- Nie przeciągaj struny. W innych okolicznościach rozważyłabym twoją prośbę  ale wiedz, iż o wszystkim dowiedział się Danzo a dobrze wiesz jakie ma o tobie zdanie. Poza tym śmiem wątpić, iż kara pieniężna rozwiąże problem a tak może się czegoś nauczysz. Shikamaru zabierz ją stąd, proszę. Jesteś za nią odpowiedzialny. Przeprowadź całą procedurę i dopilnuj wszystkiego.
Tsunade spowrotem usiadła co tym samym oznaczało zakończenie ich spotkania. Ayako zacisnęła pięści chcąc coś jeszcze powiedzieć ale Nara gestem nakazał jej aby wyszła z nim na zewnątrz gdzie stanęła oko w oko z shinobi czekającymi na złożenie raportu. Wśród nich rozpoznała po maskach Taru i Hiala, którzy na powitanie skinęli jej głowami. Shikamaru pociągnął ją za ramię i zawołał strażników, którzy natychmiast na wszelki wypadek ich otoczyli i wszyscy udali się w kierunku dzielnicy gdzie znajdowało się jej służbowe mieszkanie. Ayako szła przed siebie pewnym krokiem zachowując spokój ale widziała, iż jej zatrzymanie okazało się małą sensacją. Wszyscy zgromadzeni obserwowali ją i słyszała za swoimi plecami szepty i strzępki rozmów. Czarę goryczy przelał widok uśmiechającego się kpiąco Itachiego stojącego z młodszym bratem. Pochód bez przeszkód dotarł do kawalerki i Shikamaru rozmieścił strażników na pozycjach. Sam wszedł z nią do środka każąc jej zebrać całą posiadaną broń i oddać opaskę shinobi. Dziewczyna tylko pokiwała głową zajmując się pakowaniem rzeczy do czarnego plecaka. Gdy skończyła spojrzała na zegar wiszący na ścianie wskazujący prawie 17 po południu po czym ostatecznie zdecydowała, że jednak nie da się skazać na areszt gdy Naruto i Sakura zniknęli z jej winy. Postanowiła, iż na jakiś czas opuści Konohę aby wszystko naprawić. Obejrzała się za siebie wołając Shikamaru i zwabiając go do kuchni pod pretekstem zadania mu jakiegoś niby ważnego pytania. Chłopak niczego nie podejrzewając poszedł tam za nią a gdy tylko się odwrócił został ogłuszony, zakneblowany i związany, Ayako sprawdziła czy napewno nic mu się nie stało po czym przebrała się w swój stary strój Anbu. Sprawdziła czy o niczym nie zapomniała i dodała jeszcze mapy krain shinobi, parę zwojów i trochę jedzenia na czekającą ją podróż. O mało nie dostała zawału słysząc pukanie do drzwi i głos strażnika pytający czy wszystko jest w porządku. Odpowiedziała starając się aby jej głos brzmiał jak najbardziej naturalnie po czym zebrała potrzebne rzeczy, założyła maskę na twarz, poprawiła opaskę z wyrytym znakiem Konohy i zniknęła używając techniki teleportacyjnej przenosząc się jak najdalej się dało od mieszkania. Bardzo dobrze  wiedząc, iż jeszcze żadne rozkazy dotyczące jej aresztu nie zostały dostarczone do posterunków udała się do najbliższej bramy i bez przeszkód wydostała się z miasta. Ruszyła przed siebie biegiem chcąc jak najszybciej oddalić się od miasta. Bardzo dobrze wiedziała, że prawdopodobnie już wszczęto alarm i rozpoczęto poszukiwania. Musiała więc być ostrożna aby zmylić ewentualny pościg. Klucząc i zacierając za sobą ślady kusiło ją by pomóc w tym sobie technikami wykorzystującymi chakrę ale była świadoma tego, iż dzięki temu tropiciele szybciej wpadną na jej trop. Zatrzymała się dopiero wtedy gdy się ściemniło a jej żołądek zaczął domagać się jedzenia. Nie miała zamiaru rozbijać obozu ani rozpalać ognia zjadła więc coś na zimno siedząc wygodnie oparta o pień drzewa wysoko w jego koronie. Wkrótce na niebie pokazał się księżyc i pierwsze gwiazdy ale na szczęście dla niej była to kolejna ciepła, letnia noc. Ayako na moment przymknęła oczy zastanawiając się co dalej. W Konoha jej plan wydawał się dosyć dobry ale teraz gdy sama znajdowała się w ciemnym lesie ogarnęły ją wątpliwości. Przez chwilę zastanawiała się nad powrotem ale wkońcu z tego zrezygnowała. Obawiała się, że jeśli wróci do wioski to Tsunade znowu ją ukarze i raczej tym razem nie skończy się na areszcie. Poza tym wyobraziła sobie usatysfakcjonowaną minę Danzo i Fugaku Uchihy i postanowiła brnąć w to dalej. Musiała odnaleźć Sakurę, Naruto i dopiero wtedy wrócić z nimi do Konohy licząc na to, że dzięki temu Hokage spojrzy na nią życzliwiej. Dziewczyna otworzyła oczy patrząc zamyślona na księżyc.
- Sakuro, Naruto gdzie jesteście... - mruknęła cicho do siebie wyciągając z plecaka mapę Kraju Ognia. Zamarła słysząc niedaleko miejsca gdzie się znajdowała podejrzane szelesty. Skuliła się wpatrując się w tamto miejsce ale po chwili odetchnęła widząc wiewiórkę przemykającą po gałęzi drzewa. Odetchnęła ale nie na długo. Nagle tuż przed nią pojawiła się zamaskowana postać. Ayako chciała rzucić w nią kunaiem z przyczepioną zasłoną dymną i uciec ale w ostatniej chwili zawahała się rozpoznając znajome zarysy maski shinobi.
- Wkońcu cię znalazłem. Jesteś taka... przewidywalna. - postać odezwała się do niej zachowując stoicki spokój, którego Ayako tak nienawidziła.
- Mam nadzieję, że sprawiłam ci trochę kłopotów. - zakpiła starając się opanować i opuszczając broń.
- Przestraszyłem cię? Wyczuwam strach w twoim głosie.
- Zamknij się. I co teraz? Zamierzasz sprowadzić mnie spowrotem do miasta?
- Gdybym chciał już byś była w mojej mocy...
- A nie jestem? Nie skorzystałeś już z genjutsu by mnie schwytać?
Mężczyzna wyprostował się wstając z klęczek. Przez chwilę milczał patrząc na nią po czym się od niej odwrócił i zniknął.
- Nie bądź głupia. Jeśli chcesz chodź ze mną. Wydaje mi się że przynajmniej w tej chwili mamy wspólny cel do zrealizowania... - znajomy głos rozległ się gdzieś w pobliżu.
Ayako wykrzywiła się po czym podjęła decyzję znikając i podążając za zamaskowanym shinobi.


W sumie ten rozdział miałam dodać na początku sierpnia aby archiwum blogowe się ładnie prezentowało ale zdążyłam go napisać, poprawić wcześniej więc no cóż skoro jest pomyślałam, iż warto go opublikować już teraz. Jak dla mnie jest może troszeczkę za krótki (mogłam bardziej rozwinąć końcówkę) i mało w nim akcji ale podoba mi się (co jest bardzo rzadkim zjawiskiem). Rozdział IX opublikuję prawdopodobnie w okolicach połowy sierpnia. Pozdrawiam:)

wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział VII

5 komentarzy:


- Dlaczego musieli zaatakować akurat dzisiaj? Też sobie wybrali moment. - Ayako mruknęła zła do siebie szukając Naruto w dzielnicy rozrywki. Dziewczyna była niezadowolona z dwóch powodów. Atak przestępców na miasto przerwał jej romantyczny piknik, na który zabrał ją Kakashi. Poza tym w tej chwili powinna być w innej części miasta pomagając w miarę swoich możliwości pozostałym shinobi. Spośród Akatsuki którzy wtargnęli do miasta zdołała zlokalizować znaną sobie trójkę: Orochimaru, Hidana i Kakuzu. Orochimaru wogóle jej nie obchodził ale pozostała dwójka już tak. Miała z nimi małe porachunki ale Kakashi zabronił jej się do nich zbliżać i wysłał na drugi koniec miasta. Próbowała jakoś zmienić jego decyzję ale ten wkońcu wydał jej oficjalny rozkaz, którego ot tak sobie nie mogła zignorować. Dostrzegając nutki chłodu i zdenerwowania w tonie jego głosu tylko się ukłoniła i zniknęła wściekła. Oczywiście rozumiała, że bezpieczeństwo jinchuuriki jest ważne ale bez przesady. Tego wieczora Uzumaki miał zjeść kolację w towarzystwie Jirayi - żywej legendy shinobi a przecież w jego towarzystwie nikt nie mógł mu zagrozić. Dziewczyna zatrzymała się na moment na dachu jakiegoś grill baru i spróbowała ponownie użyć swojej techniki lokalizacyjnej. Zamknęła oczy odcinając się od panującego dookoła niej chaosu. Skupiając się na swoim celu po chwili odnalazła chłopaka  kilka ulic dalej i tak jak podejrzewała nie był on sam. Razem z Jirayą, Sakurą i Sasuke oddalał się od centrum więc domyśliła się, iż ktoś ją uprzedził i dostarczył nowe rozkazy od Tsunade albo sami wpadli na pomysł opuszczenia Konohy.
- Wiedziałam... - prychnęła zaciskając dłonie w pięści. - Marnuję tutaj tylko swój czas.
- Co wiedziałaś?
 Imahara drgnęła o mało nie dostając zawału serca gdy tuż za sobą usłyszała cichutki dziewczęcy głosik.
- Shinkou! Ale mnie wystraszyłaś! -Ayako odetchnęła witając się ze swoją byłą towarzyszką z Sekcji A.
- Co tutaj robisz? Dlaczego nie jesteś w centrum?
- Właśnie przekazałam Jirayi i Naruto Uzumakiemu, iż mają jak najszybciej opuścić miasto i do czasu zakończenia walk ukryć się gdzieś w bezpiecznym miejscu. A ty? Gdzie jest reszta? - kunoichi częściowo skłamała z niebywałą łatwością.
- Hmmm to trochę skomplikowane ale reszta niedługo tutaj przybędzie. Jestem najszybsza więc Taru wysłał mnie przodem abym zorientowała się jak wygląda tutaj sytuacja.
- Jak wygląda sytuacja? Zaatakowali nas w sześć osób i od razu się rozdzielili. Zdołałam rozpoznać Orochimaru, Hidana i Kakuzu. Reszty nie znam. - Ayako mruknęła wstając z klęczek. Shinkou pokiwała głową wyciągając z kieszeni kurtki małe urządzenie przypominające pager z klawiaturą na której wystukała zaszyfrowaną wiadomość. Gdy skończyła pociągnęła ją za sobą i obie skierowały się do centrum przeskakując po dachach budynków. W miarę zbliżania się do celu widziały coraz więcej zniszczeń a w pewnym momencie z powodu kłębów czarnego dymu i czegoś unoszącego się w powietrzu zdecydowały się na zeskoczenie na dół. Przemykając ulicami dzielnicy reprezentacyjnej w tej chwili zamienionej w stertę gruzów zastanawiały się co mogło spowodować takie zniszczenia. Kierując się coraz głośniejszymi odgłosami walki po chwili zaspokoiły swoją ciekawość. Chowając się za fragmentem muru który kiedyś był fasadą jakiegoś sklepu zorientowały się, że tajemniczym obiektem okazał się biały gliniany ptak na którego grzbiecie siedziała wygodnie zakapturzona postać formująca coś w dłoniach. Ptaszysko zataczało powoli ogromne kręgi nad strefą walk gdzie w jej centrum znajdował się drugi członek Akatsuki walczący z Kakashim i oddziałem uzbrojonych żołnierzy shinobi przysłanych mu na pomoc. Niektóre budynki były doszczętnie zawalone tak samo jak częściowo pobliskie więzienie, z którego wydostawali się osadzeni uciekający w popłochu. W oddali majaczył kompleks budynków administracyjnych Konohy trawionych przez ogromny pożar. Ayako dostrzegła wśród uciekających ludzi mężczyznę, którego wcześniej odeskortowała do aresztu. Zdziwiona obserwowała jak podchodzi spokojne do członka Akatsuki stojącego nieruchomo naprzeciwko Hatake i wyrzuca z siebie stek przekleństw i pretensji. Po chwili zastanowienia postanowiła wyjść z ukrycia ale Shinkou widząc jak z góry lecą na nich białe, większe i mniejsze pociski pociągnęła ją na ziemię ratując jej tym życie. Okolicą wstrząsnęła seria wybuchów, po których nastąpiła przygnębiająca cisza.
- Dziękuję...  Nic ci nie jest?- Ayako wykrztusiła zszokowana osłaniając usta rękawem bluzy przed wszechobecnym kurzem i nadludzkim wysiłkiem powstrzymując się od kaszlu. Shinkou pokręciła głową kurczowo zatykając sobie uszy. Gdy tylko kurz opadł obie wyglądnęły ze swojej tymczasowej kryjówki. Ich oczom ukazał się przerażający widok. Ulica znajdująca się przed nimi zasłana była ciałami żołnierzy a pośrodku tego makabrycznego widoku spokojnie jak gdyby nigdy nic stał nieznajomy walczący przedtem z kapitanem siódmej drużyny. Tuż przed nim wylądował gliniany ptak zabierając ze sobą jej więźnia. Imahara chciała ich zatrzymać ale jej towarzyszka na to nie pozwoliła kurczowo trzymając ją w żelaznym uścisku i zatykając dłonią jej usta. Gdy członkowie Akatsuki zniknęli wbiegły na pobojowisko szukając ocalałych jednakże co chwila natrafiały tylko na zwłoki ofiar. Ayako bliska płaczu szukała tylko jednej osoby i po chwili jej modlitwy zostały wysłuchane. Zauważyła Kakashiego leżącego w do połowy zawalonym domu mieszkalnym gdzie odrzucił go podmuch eksplozji. Od razu sprawdziła jego puls i z ulgą krzyknęła do Shinkou, że udało mu się przeżyć. Obie wyciągnęły go ostrożnie z gruzów ale zanim zaczęły sprawdzać jego obrażenia pojawił się oddział medyczny, który je w tym wyręczył. Medycy chcieli je ze sobą zabrać do szpitala ale obie zgodnie odmówiły twierdząc, że nic im nie jest. Po krótkiej chwili zastanowienia udały się dalej kierując się energią chakry innej dwójki członków Akatsuki znajdujących się na skraju dzielnicy Uchiha. Po przybyciu na miejsce zastały tam Itachiego Uchihę próbującego razem z krewnymi powstrzymać Hidana i Kakuzu przed porwaniem ich kuzynki Miyako. Itachi był ranny ale jak zwykle się nie poddawał.
- Ty świrze, puść ją natychmiast! - Ayako warknęła wyciągając broń. Zdziwiony Hidan obejrzał się powoli za siebie i uśmiechnął się szeroko na jej widok. Kakuzu natomiast jak zwykle zachował spokój odbierając od niego nieprzytomną dziewczynę. Przy ich ostatnim spotkaniu niestety obaj widzieli jej twarz i dokładnie sobie ją zapamiętali.
- Kogóż to ja widzę... A jednak udało ci się przeżyć. No cóż Bóg Jashin będzie dziś wyjątkowo zadowolony!
- W to niewątpię. Ucieszy się gdy spotkasz się z nim oko w oko.
- Zamilknij bezbożnico! - Hidan wyszczerzył się w przypływie szaleństwa i zamachnął swoją wielką kosą. Ayako zerknęła na Shinkou a następnie na Itachiego.
- O nie... nie tym razem... Już ja wiem co planujecie... Kakuzu przytrzymaj tych tam z tyłu, Ja mam tutaj małą sprawę do załatwienia!
Tuż po wypowiedzeniu tych słów mężczyzna zaatakował. Imahara już zapomniała jak potrafi być szybki i z trudem unikała jego ciosów. Shinkou odskoczyła w bok i próbowała go zaatakować z zaskoczenia. Kakuzu natomiast zablokował Uchiha, którzy chcieli im pomóc. Nie mając wyboru walczyli z nim próbując się przedrzeć dalej. Hidan cały czas próbował dopaść którąś z nich i prawie udało mu się zranić Shinkou ale w ostatniej chwili jego cios zablokował blondwłosy shinobi.
- Taru! - krzyknęła ucieszona Ayako na jego widok. Obok niego pojawiła się znajoma jej dwójka ludzi.
Hidan szybko się cofnął obserwując ich uważnie. Shinkou wstała otrzepując swoje ubranie i razem z Ayako zajęły swoje miejsca z tyłu.
- Kakuzu to nie fair! Teraz jest ich więcej!
- No i co z tego? Nie dasz sobie rady?
- Zamknij się! - mężczyzna warknął obcierając kropelki potu z czoła. Przez moment stał jakby zastanawiając się kogo złożyć w ofierze dla swojego bożka po czym rzucił się do na pozór szaleńczego ataku. Ayako cofnęła się przed nim zostawiając pole do popisu nowoprzybyłym. Po krótkiej obserwacji wymiany ciosów z łatwością złapała Hidana w swoje nici chakry. Uśmiechnęła się widząc grymas na jego twarzy gdy próbował się uwolnić z jej pułapki ale im bardziej się szarpał tym mocniej więzy się zaciskały. Wkońcu musiał się zatrzymać dzięki czemu Taru wykorzystał okazję i zranił go w ramię ale ku jego zdziwieniu ten wogóle się tym nie przejął. Ayako nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń zaczęła wysysać z niego chakrę przez co Hidan robił się coraz słabszy. Próbował z nią walczyć ale po chwili przyklęknął na jedno kolano i ciężko oddychał mierząc się z nią wzrokiem. Zaniepokojony Kakuzu przestał na moment zajmować się swoimi przeciwnikami i zerknął co się dzieje z jego partnerem.
- Hidan? Co tobie?
- Zamknij się i nie przeszkadzaj mi...
Taru postanowił tego nie przedłużać i podszedł do niego ze sztyletem chcąc go dobić.
- To koniec. Odmów ostatnią modlitwę i przywitaj się z zaświatami...
- Kazałem wam się zamknąć! - Hidan z trudem odezwał się klęcząc ze spuszczoną głową. Jego kosa leżała na ziemi i wydawał się zupełnie bezbronny ale nagle zerwał się mocno chwytając za nici chakry, które zalśniły niebezpiecznie w blasku księżyca. Dowódca Sekcji A cofnął się natychmiast ale sądził jeszcze, że to jego ostatni zryw walki. Ayako zacisnęła mocno powieki próbując opanować mdłości spowodowane gwałtownym napływem chakry z jego strony. Energia Hidana była wyjątkowo obrzydliwa i z trudem utrzymywała całą technikę.
- Wykończcie go wkońcu! - krzyknęła próbując ostatniej deski ratunku czyli pozbycia się jego chakry ale wtedy stało się coś dziwnego. Zdziwiona patrzyła na niego nie mogąc tego zrobić i wkońcu jej organizm zaprotestował. Doznała coś w rodzaju szoku anafilaktycznego i osunęła się nieprzytomna na ziemię dzięki czemu Hidan bez trudu  się uwolnił i przeciągnął się jak nowonarodzony.
- Coś ta wasza koleżanka nie jest w najlepszej formie. - stwierdził Hidan podnosząc z ziemi swoją broń. -  No i co teraz?
Zanim jednak ktokolwiek zdążył udzielić mu odpowiedzi, z dzielnicy mieszkalnej rozległ się przeraźliwy demoni ryk i odgłos walących się budynków. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę widząc ogromne węże próbujące schwytać coś co przypominało z jednej strony człowieka a z drugiej strony niekompletną formę Kyuubiego.
- A to co? szepnął do siebie Itachi.
- Hidan już czas, zbieramy się. Orochimaru się udało. - oświadczył Kakuzu przerzucając sobie nieprzytomną Miyako przez ramię.
- Musimy....? Świetnie się bawię....
- Musimy.
- Nie ma mowy. Chyba nie myślicie, że pozwolimy wam ot tak odejść? - Itachi stwierdził starając się skupić na sobie uwagę skarbnika Akatsuki ale ten spokojnie podszedł do Hidana nie zwracając już na niego uwagi.
- No cóż. Jak trzeba to trzeba. W takim razie do zobaczenia. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. - Hidan zakpił uśmiechając się na sam koniec po czym zniknął razem ze swoim partnerem szybko przemieszczając się w kierunku Naruto w szale ścigającego Orochimaru po dzielnicy mieszkalnej Konohy.
- Szybko! Nie możemy pozwolić im uciec! - krzyknął Itachi ruszając za nimi w pościg razem z członkami Anbu. Przy nieprzytomnej Ayako została tylko Shinkou, która wkońcu postanowiła, iż musi ją zabrać do szpitala.


Witam:). Tak co jakiś czas obiecuję sobie, że będę dodawać rozdziały w jakimś konkretnym przedziale czasowym ale tak sobie myślę, że to bezsensu. Piszę nieregularnie, kiedy chcę i jak chcę. Przykładowo rozdział szósty opublikowałam w maju, siódmy planowałam na czerwiec i nic z tego nie wyszło ponieważ dopadł mnie brak weny. Już nawet nie wspominam o tym, iż ten blog zostawiłam bez opieki na hmm dwa lata.
Powstało kilka wersji siódmego rozdziału ale żadna mi się nie podobała. Wczoraj postanowiłam je wykasować i korzystając z wolnego w pracy napisałam wszystko od nowa w jedno popołudnie i wieczór (poprawiając oczywiście tekst minimum 10 razy). Ostateczna wersja średnio mi się podoba ale i tak jest raczej lepsza od poprzednich. Napewno jest tam sporo błędów i powtórzeń. Starałam się je poprawić przed opublikowaniem ale tak to jest jak kończy się pisać o północy.:)
Rozdział ósmy planuję na lipiec. Kiedy? Raczej na drugą połowę miesiąca. Pośpieszę się jeśli ktoś zostawi jakiś komentarz a jeśli nie, przeżyję i będę działać dalej.:) Pozdrawiam