wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział VII



- Dlaczego musieli zaatakować akurat dzisiaj? Też sobie wybrali moment. - Ayako mruknęła zła do siebie szukając Naruto w dzielnicy rozrywki. Dziewczyna była niezadowolona z dwóch powodów. Atak przestępców na miasto przerwał jej romantyczny piknik, na który zabrał ją Kakashi. Poza tym w tej chwili powinna być w innej części miasta pomagając w miarę swoich możliwości pozostałym shinobi. Spośród Akatsuki którzy wtargnęli do miasta zdołała zlokalizować znaną sobie trójkę: Orochimaru, Hidana i Kakuzu. Orochimaru wogóle jej nie obchodził ale pozostała dwójka już tak. Miała z nimi małe porachunki ale Kakashi zabronił jej się do nich zbliżać i wysłał na drugi koniec miasta. Próbowała jakoś zmienić jego decyzję ale ten wkońcu wydał jej oficjalny rozkaz, którego ot tak sobie nie mogła zignorować. Dostrzegając nutki chłodu i zdenerwowania w tonie jego głosu tylko się ukłoniła i zniknęła wściekła. Oczywiście rozumiała, że bezpieczeństwo jinchuuriki jest ważne ale bez przesady. Tego wieczora Uzumaki miał zjeść kolację w towarzystwie Jirayi - żywej legendy shinobi a przecież w jego towarzystwie nikt nie mógł mu zagrozić. Dziewczyna zatrzymała się na moment na dachu jakiegoś grill baru i spróbowała ponownie użyć swojej techniki lokalizacyjnej. Zamknęła oczy odcinając się od panującego dookoła niej chaosu. Skupiając się na swoim celu po chwili odnalazła chłopaka  kilka ulic dalej i tak jak podejrzewała nie był on sam. Razem z Jirayą, Sakurą i Sasuke oddalał się od centrum więc domyśliła się, iż ktoś ją uprzedził i dostarczył nowe rozkazy od Tsunade albo sami wpadli na pomysł opuszczenia Konohy.
- Wiedziałam... - prychnęła zaciskając dłonie w pięści. - Marnuję tutaj tylko swój czas.
- Co wiedziałaś?
 Imahara drgnęła o mało nie dostając zawału serca gdy tuż za sobą usłyszała cichutki dziewczęcy głosik.
- Shinkou! Ale mnie wystraszyłaś! -Ayako odetchnęła witając się ze swoją byłą towarzyszką z Sekcji A.
- Co tutaj robisz? Dlaczego nie jesteś w centrum?
- Właśnie przekazałam Jirayi i Naruto Uzumakiemu, iż mają jak najszybciej opuścić miasto i do czasu zakończenia walk ukryć się gdzieś w bezpiecznym miejscu. A ty? Gdzie jest reszta? - kunoichi częściowo skłamała z niebywałą łatwością.
- Hmmm to trochę skomplikowane ale reszta niedługo tutaj przybędzie. Jestem najszybsza więc Taru wysłał mnie przodem abym zorientowała się jak wygląda tutaj sytuacja.
- Jak wygląda sytuacja? Zaatakowali nas w sześć osób i od razu się rozdzielili. Zdołałam rozpoznać Orochimaru, Hidana i Kakuzu. Reszty nie znam. - Ayako mruknęła wstając z klęczek. Shinkou pokiwała głową wyciągając z kieszeni kurtki małe urządzenie przypominające pager z klawiaturą na której wystukała zaszyfrowaną wiadomość. Gdy skończyła pociągnęła ją za sobą i obie skierowały się do centrum przeskakując po dachach budynków. W miarę zbliżania się do celu widziały coraz więcej zniszczeń a w pewnym momencie z powodu kłębów czarnego dymu i czegoś unoszącego się w powietrzu zdecydowały się na zeskoczenie na dół. Przemykając ulicami dzielnicy reprezentacyjnej w tej chwili zamienionej w stertę gruzów zastanawiały się co mogło spowodować takie zniszczenia. Kierując się coraz głośniejszymi odgłosami walki po chwili zaspokoiły swoją ciekawość. Chowając się za fragmentem muru który kiedyś był fasadą jakiegoś sklepu zorientowały się, że tajemniczym obiektem okazał się biały gliniany ptak na którego grzbiecie siedziała wygodnie zakapturzona postać formująca coś w dłoniach. Ptaszysko zataczało powoli ogromne kręgi nad strefą walk gdzie w jej centrum znajdował się drugi członek Akatsuki walczący z Kakashim i oddziałem uzbrojonych żołnierzy shinobi przysłanych mu na pomoc. Niektóre budynki były doszczętnie zawalone tak samo jak częściowo pobliskie więzienie, z którego wydostawali się osadzeni uciekający w popłochu. W oddali majaczył kompleks budynków administracyjnych Konohy trawionych przez ogromny pożar. Ayako dostrzegła wśród uciekających ludzi mężczyznę, którego wcześniej odeskortowała do aresztu. Zdziwiona obserwowała jak podchodzi spokojne do członka Akatsuki stojącego nieruchomo naprzeciwko Hatake i wyrzuca z siebie stek przekleństw i pretensji. Po chwili zastanowienia postanowiła wyjść z ukrycia ale Shinkou widząc jak z góry lecą na nich białe, większe i mniejsze pociski pociągnęła ją na ziemię ratując jej tym życie. Okolicą wstrząsnęła seria wybuchów, po których nastąpiła przygnębiająca cisza.
- Dziękuję...  Nic ci nie jest?- Ayako wykrztusiła zszokowana osłaniając usta rękawem bluzy przed wszechobecnym kurzem i nadludzkim wysiłkiem powstrzymując się od kaszlu. Shinkou pokręciła głową kurczowo zatykając sobie uszy. Gdy tylko kurz opadł obie wyglądnęły ze swojej tymczasowej kryjówki. Ich oczom ukazał się przerażający widok. Ulica znajdująca się przed nimi zasłana była ciałami żołnierzy a pośrodku tego makabrycznego widoku spokojnie jak gdyby nigdy nic stał nieznajomy walczący przedtem z kapitanem siódmej drużyny. Tuż przed nim wylądował gliniany ptak zabierając ze sobą jej więźnia. Imahara chciała ich zatrzymać ale jej towarzyszka na to nie pozwoliła kurczowo trzymając ją w żelaznym uścisku i zatykając dłonią jej usta. Gdy członkowie Akatsuki zniknęli wbiegły na pobojowisko szukając ocalałych jednakże co chwila natrafiały tylko na zwłoki ofiar. Ayako bliska płaczu szukała tylko jednej osoby i po chwili jej modlitwy zostały wysłuchane. Zauważyła Kakashiego leżącego w do połowy zawalonym domu mieszkalnym gdzie odrzucił go podmuch eksplozji. Od razu sprawdziła jego puls i z ulgą krzyknęła do Shinkou, że udało mu się przeżyć. Obie wyciągnęły go ostrożnie z gruzów ale zanim zaczęły sprawdzać jego obrażenia pojawił się oddział medyczny, który je w tym wyręczył. Medycy chcieli je ze sobą zabrać do szpitala ale obie zgodnie odmówiły twierdząc, że nic im nie jest. Po krótkiej chwili zastanowienia udały się dalej kierując się energią chakry innej dwójki członków Akatsuki znajdujących się na skraju dzielnicy Uchiha. Po przybyciu na miejsce zastały tam Itachiego Uchihę próbującego razem z krewnymi powstrzymać Hidana i Kakuzu przed porwaniem ich kuzynki Miyako. Itachi był ranny ale jak zwykle się nie poddawał.
- Ty świrze, puść ją natychmiast! - Ayako warknęła wyciągając broń. Zdziwiony Hidan obejrzał się powoli za siebie i uśmiechnął się szeroko na jej widok. Kakuzu natomiast jak zwykle zachował spokój odbierając od niego nieprzytomną dziewczynę. Przy ich ostatnim spotkaniu niestety obaj widzieli jej twarz i dokładnie sobie ją zapamiętali.
- Kogóż to ja widzę... A jednak udało ci się przeżyć. No cóż Bóg Jashin będzie dziś wyjątkowo zadowolony!
- W to niewątpię. Ucieszy się gdy spotkasz się z nim oko w oko.
- Zamilknij bezbożnico! - Hidan wyszczerzył się w przypływie szaleństwa i zamachnął swoją wielką kosą. Ayako zerknęła na Shinkou a następnie na Itachiego.
- O nie... nie tym razem... Już ja wiem co planujecie... Kakuzu przytrzymaj tych tam z tyłu, Ja mam tutaj małą sprawę do załatwienia!
Tuż po wypowiedzeniu tych słów mężczyzna zaatakował. Imahara już zapomniała jak potrafi być szybki i z trudem unikała jego ciosów. Shinkou odskoczyła w bok i próbowała go zaatakować z zaskoczenia. Kakuzu natomiast zablokował Uchiha, którzy chcieli im pomóc. Nie mając wyboru walczyli z nim próbując się przedrzeć dalej. Hidan cały czas próbował dopaść którąś z nich i prawie udało mu się zranić Shinkou ale w ostatniej chwili jego cios zablokował blondwłosy shinobi.
- Taru! - krzyknęła ucieszona Ayako na jego widok. Obok niego pojawiła się znajoma jej dwójka ludzi.
Hidan szybko się cofnął obserwując ich uważnie. Shinkou wstała otrzepując swoje ubranie i razem z Ayako zajęły swoje miejsca z tyłu.
- Kakuzu to nie fair! Teraz jest ich więcej!
- No i co z tego? Nie dasz sobie rady?
- Zamknij się! - mężczyzna warknął obcierając kropelki potu z czoła. Przez moment stał jakby zastanawiając się kogo złożyć w ofierze dla swojego bożka po czym rzucił się do na pozór szaleńczego ataku. Ayako cofnęła się przed nim zostawiając pole do popisu nowoprzybyłym. Po krótkiej obserwacji wymiany ciosów z łatwością złapała Hidana w swoje nici chakry. Uśmiechnęła się widząc grymas na jego twarzy gdy próbował się uwolnić z jej pułapki ale im bardziej się szarpał tym mocniej więzy się zaciskały. Wkońcu musiał się zatrzymać dzięki czemu Taru wykorzystał okazję i zranił go w ramię ale ku jego zdziwieniu ten wogóle się tym nie przejął. Ayako nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń zaczęła wysysać z niego chakrę przez co Hidan robił się coraz słabszy. Próbował z nią walczyć ale po chwili przyklęknął na jedno kolano i ciężko oddychał mierząc się z nią wzrokiem. Zaniepokojony Kakuzu przestał na moment zajmować się swoimi przeciwnikami i zerknął co się dzieje z jego partnerem.
- Hidan? Co tobie?
- Zamknij się i nie przeszkadzaj mi...
Taru postanowił tego nie przedłużać i podszedł do niego ze sztyletem chcąc go dobić.
- To koniec. Odmów ostatnią modlitwę i przywitaj się z zaświatami...
- Kazałem wam się zamknąć! - Hidan z trudem odezwał się klęcząc ze spuszczoną głową. Jego kosa leżała na ziemi i wydawał się zupełnie bezbronny ale nagle zerwał się mocno chwytając za nici chakry, które zalśniły niebezpiecznie w blasku księżyca. Dowódca Sekcji A cofnął się natychmiast ale sądził jeszcze, że to jego ostatni zryw walki. Ayako zacisnęła mocno powieki próbując opanować mdłości spowodowane gwałtownym napływem chakry z jego strony. Energia Hidana była wyjątkowo obrzydliwa i z trudem utrzymywała całą technikę.
- Wykończcie go wkońcu! - krzyknęła próbując ostatniej deski ratunku czyli pozbycia się jego chakry ale wtedy stało się coś dziwnego. Zdziwiona patrzyła na niego nie mogąc tego zrobić i wkońcu jej organizm zaprotestował. Doznała coś w rodzaju szoku anafilaktycznego i osunęła się nieprzytomna na ziemię dzięki czemu Hidan bez trudu  się uwolnił i przeciągnął się jak nowonarodzony.
- Coś ta wasza koleżanka nie jest w najlepszej formie. - stwierdził Hidan podnosząc z ziemi swoją broń. -  No i co teraz?
Zanim jednak ktokolwiek zdążył udzielić mu odpowiedzi, z dzielnicy mieszkalnej rozległ się przeraźliwy demoni ryk i odgłos walących się budynków. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę widząc ogromne węże próbujące schwytać coś co przypominało z jednej strony człowieka a z drugiej strony niekompletną formę Kyuubiego.
- A to co? szepnął do siebie Itachi.
- Hidan już czas, zbieramy się. Orochimaru się udało. - oświadczył Kakuzu przerzucając sobie nieprzytomną Miyako przez ramię.
- Musimy....? Świetnie się bawię....
- Musimy.
- Nie ma mowy. Chyba nie myślicie, że pozwolimy wam ot tak odejść? - Itachi stwierdził starając się skupić na sobie uwagę skarbnika Akatsuki ale ten spokojnie podszedł do Hidana nie zwracając już na niego uwagi.
- No cóż. Jak trzeba to trzeba. W takim razie do zobaczenia. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. - Hidan zakpił uśmiechając się na sam koniec po czym zniknął razem ze swoim partnerem szybko przemieszczając się w kierunku Naruto w szale ścigającego Orochimaru po dzielnicy mieszkalnej Konohy.
- Szybko! Nie możemy pozwolić im uciec! - krzyknął Itachi ruszając za nimi w pościg razem z członkami Anbu. Przy nieprzytomnej Ayako została tylko Shinkou, która wkońcu postanowiła, iż musi ją zabrać do szpitala.


Witam:). Tak co jakiś czas obiecuję sobie, że będę dodawać rozdziały w jakimś konkretnym przedziale czasowym ale tak sobie myślę, że to bezsensu. Piszę nieregularnie, kiedy chcę i jak chcę. Przykładowo rozdział szósty opublikowałam w maju, siódmy planowałam na czerwiec i nic z tego nie wyszło ponieważ dopadł mnie brak weny. Już nawet nie wspominam o tym, iż ten blog zostawiłam bez opieki na hmm dwa lata.
Powstało kilka wersji siódmego rozdziału ale żadna mi się nie podobała. Wczoraj postanowiłam je wykasować i korzystając z wolnego w pracy napisałam wszystko od nowa w jedno popołudnie i wieczór (poprawiając oczywiście tekst minimum 10 razy). Ostateczna wersja średnio mi się podoba ale i tak jest raczej lepsza od poprzednich. Napewno jest tam sporo błędów i powtórzeń. Starałam się je poprawić przed opublikowaniem ale tak to jest jak kończy się pisać o północy.:)
Rozdział ósmy planuję na lipiec. Kiedy? Raczej na drugą połowę miesiąca. Pośpieszę się jeśli ktoś zostawi jakiś komentarz a jeśli nie, przeżyję i będę działać dalej.:) Pozdrawiam





5 komentarzy:

  1. Witaj!
    Przepraszam za zbędny spam :< Po otrzymaniu odpowiedzi polecam usunięcie tego komentarza ;3
    Aktualnie zajmuję się twoim zgłoszeniem na spis "W Przestworzach M&A" (Wybacz, że dopiero teraz, ale sama rozumiesz... wszyscy na urlopach :/) i chciałam się upewnić. Czy na blogu nagłówek to ciemno-szary napis na jasno-szarym tle? A może to błąd mojego komputera?

    Pozdrawiam cieplutko,
    Su ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, po przeczytaniu twojego komentarza postanowiłam zgłębić twój problem i oto co odkryłam. Szablon ten ściągnęłam sobie z Wioski Szablonów i teoretycznie tam nie ma nagłówka jest tylko szare tło ale... faktycznie po bliższym przypatrzeniu się na telefonie zauważyłam napis (co dziwniejsze w trzech przeglądarkach odpalonych na laptopie napis się kamufluje ale po próbie zaznaczenia go kursorem pokazuje się). U mnie ten napis wtapia się idealnie w szare tło więc do tej pory myślałam,że nic tam wogóle nie ma^_^. Próbowałam go usunąć ale niestety nie udało mi się tego dokonać. Musiałabym raczej stworzyć, ściągnąć nowy nagłówek i zaznaczyć odpowiednią opcję czego nie zrobię bo to zaburzy szablon, nie posiadam takich umiejętności. Niestety nie jestem mistrzem tworzenia szablonów i jestem wybredna mało co mi się podoba.
      Wybaczam za opóźnienie wkońcu są wakacje. Dziś jeszcze zamieszczę nowy rozdział więc w sumie dobrze, że się uświadomiłam to nie będę spamić w odpowiedniej zakładce. Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Zamieść na spokojnie informację o nowym rozdziale, a ja postaram się dodać dzisiaj twojego bloga do spisu, chcąc nie chcąc z tym nagłówkiem, o ile laptop postanowi współpracować ;3
      Najpóźniej dodam go jutro, więc nie musisz się martwić ^-^
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    3. Ok w takim razie już idę to powoli ogarniać.

      Usuń
  2. Orochimaru nadak w Akatsuki. Robi się coraz ciekawiej. Do tego po co im krewna Itachiego? Czyżby chodziło o sharingan? Wtedy mogliby w sumie porwać kogokolwiek z Uchihów. Lecę czutać dalej,żeby się dowiedzieć o co tu chodzi ;)
    Pozdrawiam,
    Konan

    OdpowiedzUsuń