czwartek, 15 czerwca 2017

Rozdział IX

5 komentarzy:

Południe gdzieś w okolicach miasta Tanzaku

- Sasori bądź tak łaskaw i zostaw nas samych. Muszę porozmawiać z Liderem o ważnych sprawach. Aha i zawołaj swojego partnera aby zszedł na dół zanim nasi wrogowie nas zaatakują... - Madara Uchiha odezwał się znudzonym głosem rozsiadając się wygodnie w jednym z trzech foteli znajdującym się najbliżej rozpalonego kominka. Odpowiedziało mu wymowne milczenie i skrzypienie pancerza powoli przesuwającego się po podłodze. Mężczyzna poczekał aż tamten zniknie zamykając za sobą dokładnie drzwi i popatrzył na swojego towarzysza siedzącego w drugim fotelu. Trzeci zajmowała wściekła, związana i zakneblowana Sakura Haruno próbująca co jakiś czas się uwolnić.
- Komuś znowu nie podobają się moje najnowsze polecenia. - powiedział po chwili ciszy czarnowłosy Uchiha wstając ze swojego miejsca i podchodząc do biurka. Z ukrytej w blacie skrytki wyciągnął małą ampułkę i strzykawkę. Odmierzył dawkę i podszedł do różowowłosej dziewczyny robiąc jej zastrzyk w taki nie zważając na jej gwałtowne protesty.
- Uważaj ile jej tego podajesz. Ma tylko zasnąć a nie przenieść się w zaświaty... - stwierdził przywódca Akatsuki - Pain.
- Nie obawiaj się o to. Naszej młodej koleżance nic się nie stanie. - Madara przykucnął przy Sakurze głaszcząc ją po policzku i obserwując jak podany narkotyk szybko zaczyna działać. Gdy środek na dobre ją otumanił wstał z klęczek i dorzucił drewienek do kominka przez dłuższą chwilę obserwując coraz większe płomienie.
- Kiedy zajmiesz się Sasorim? Jesteś wkońcu liderem i nie obawiasz się małego buntu w organizacji? - zapytał wkońcu po chwili ciszy.
- Pytasz mnie o to w tym momencie? W tej chwili raczej mamy ważniejsze sprawy na głowie. Na przykład zbliżający się atak na tą opuszczoną bazę?
- Boisz się mój przyjacielu? - czarnowłosy zakpił odwracając się w kierunku drugiego z mężczyzn.
- Nie, tylko poważnie zastanawiam się nad tą częścią twojego planu. Niektórym z nas nie podoba się, iż oddajemy im ot tak Uzumakiego...
- To tylko mały krok do końcowej realizacji naszego planu. W tej chwili chłopak na nic nam się nie przyda. On i drzemiąca w nim moc są jeszcze za słabi i zbyt niedojrzali byśmy mieli z nich jakiś pożytek. Orochimaru namieszał mu w głowie i zaszczepił w nim serię negatywnych uczuć więc z czasem wróci do nas z własnej woli, posłuszny i nie sprawiający większych problemów.
 - A co z... tą inną sprawą? - zapytał lider.
- Jeszcze się nie zdecydowałem.
- Jak tam chcesz. Ja uważam, że to strata czasu... - Pain wzruszył ramionami mierząc się z towarzyszem wzrokiem. Po chwili odwrócił spojrzenie tym razem spoglądając w kierunku drzwi. - Muszę jeszcze dopilnować przebieg testów nowych rekrutów...
- Ciekawe, którzy z nich przeżyją najbliższe spotkanie z drugą grupą ratowniczą przysłaną z Konohy...
- Hmm stawiam na Karin i Kabuto.
Madara chciał coś dodać jednakże jego słowa przerwał głośny wybuch, który poważnie wstrząsnął podziemiami. Ściany się zatrzęsły a z sufitu na podłogę posypały się kawałki tynku.
- Zaczęło się. Czas więc na mnie. - stwierdził rudowłosy wstając ze swojego miejsca.
- Idź więc. Zajmę się wszystkim...
Czarnowłosy odczekał aż jego towarzysz zniknie w kłębach dymu, po czym zawołał kolejnego członka Akatsuki, swojego pomocnika - Zetsu rozkazując mu przygotować klona księżniczki Yuki. Na jego oczach chłopak wykonał serię skomplikowanych pieczęci  w efekcie czego na środku pokoju pojawiła się biała masa, która na ich oczach uformowała się w ciało młodej, przestraszonej dziewczyny. Uchiha uważnie przyjrzał się kopii i zadowolony pokiwał głową mówiąc:
- No tym razem naprawdę się postarałeś. Zwiąż ją jeszcze aby wyglądało to bardziej realistycznie.
- Z największą przyjemnością... Mistrzu pozwoliłem sobie wszczepić klonowi trochę chakry zabranej pierwowzorowi.
- Dobrze zrobiłeś. A teraz wracaj do domu. Czekają już tam na ciebie.
Zetsu ukłonił się lekko i zniknął w podobny sposób jak Pain. Madara westchnął ponownie odwracając się do kominka uruchamiając najnowszy wynalazek Orochimaru pozwalający z oddali obserwować rozgrywające się wydarzenia. Uchiha momentalnie zanalizował dynamicznie rozwijającą się sytuację. Oddział ratunkowy atakujący opuszczone laboratorium podzielił się na dwie grupy. Pierwsza pod dowództwem jego krewnego - Shisuia Uchihy i Might Guya skupiła na sobie uwagę Sasoriego i Deidary a druga przemykała korytarzami i szybko zbliżała się do pomieszczenia w którym się znajdował. Taktyka Shisuia wogóle go nie zadziwiła gdyby on był na jego miejscu obmyśliłby coś podobnego. Madara wyłączył urządzenie i przygotował się do odparcia ataku. Kilka minut później do pokoju, w którym przebywał wpadli shinobi prowadzący przez Nejiego Hyuugę. Nie słuchając wywodu Rocka Lee o poddaniu się i nadciągającej sile młodości z Konohy odwrócił się wykorzystując moment zaskoczenia łapiąc z łatwością zaskoczonych ninja w swoje genjutsu. Shinobi zachwiali się i upadli na podłogę nieprzytomni a po chwili na ich twarzach pojawiły się grymasy bólu.


*** 


Oszołomiona Ayako ocknęła się leżąc na stabilnej powierzchni w mrocznym wymiarze stworzonym przez Madarę. Ignorując mdłości poderwała się na nogi wyciągając broń. Nagle pod nią zatrzęsła się ziemia przez co żeby nie upaść musiała przyklęknąć na jedno kolano a wokół niej pojawił się wyrastając z podłoża las krzyży.
- Dosyć tych gierek! Pokaż się! I to natychmiast! - krzyknęła rozglądając się dookoła aby cokolwiek wypatrzyć w otaczającej ją ciemności. Na równie ciemnym niebie pojawił się księżyc, który oświetlił jej sylwetkę białą poświatą. Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń spanikowana Ayako zaczęła czerpać czakrę z pułapki w której się znalazła aby w odpowiednim momencie użyć jej żeby powrócić do swojego świata. Wiele razy ćwiczyła technikę uwalniania się z Tsukuyomi ale jak dotąd nie zdołała jej opanować perfekcyjnie i w tym wypadku wątpiła, że się jej uda.
- Nie będziesz mi rozkazywać! - usłyszała mroczny głos po czym jakaś siła wytrąciła jej katanę z ręki, która upadła z brzękiem na ziemię i popchnęła ją mocno do tyłu aż upadła. Zanim zdążyła wstać i ją podnieść coś ponownie ją złapało i przytwierdziło do jednego ze słupów. Jej ciało oplotły sznury tak mocno, iż nie mogła się poruszyć.
- Puszczaj draniu! - krzyknęła desperacko się szarpiąc. 
- Bądź grzeczna a ani tobie ani twoim towarzyszom nic poważnego się nie stanie. - oświadczył Madara wyłaniając się z ciemności.
- Masz natychmiast mnie wypuścić!
- Bo co mi zrobisz? Jesteś na mojej łasce i uwierz mi lepiej mnie nie drażnij. - warknął podchodząc do niej tak blisko, iż gdyby była wolna z łatwością mogłaby go zaatakować.
Mężczyzna rozsiadł się wygodnie na krześle obitym czerwonym materiałem, które pojawiło się tuż za nim obserwując desperacko próbującą się uwolnić dziewczynę. Szarpanie się powodowało, iż więzy zaciskały się coraz bardziej wżynając się w jej ciało do krwi.
- Czego ty chcesz? Kim ty jesteś? Jesteś liderem Akatsuki?
- Tyle pytań a tak mało czasu by na wszystkie udzielić odpowiedzi... - Madara zakpił uśmiechając się szeroko. -  Gdybyś zaczęła mnie słuchać to zamiast wisieć na tym krzyżu i tracić czucie w kończynach siedziałabyś tak jak ja wygodnie w fotelu...
- Możesz mnie zabić... ale... moja ofiara nie pójdzie na marne. - z trudem wysyczała wkońcu przestając się ruszać. Po chwili więzy się rozluźniły przynosząc jej chwilową ulgę. - Właśnie w tej chwili Itachi Uchiha uwalnia Naruto Uzumakiego a ze mnie... nie wydobędziesz żadnych informacji.... Jestem tylko szeregowym shinobi... nie posiadam...
- Tak, tak wiem, iż nic przydatnego nie wiesz. Moja droga Ayako zdradzę ci pewną tajemnicę. Widzisz ja to wszystko przewidziałem. Tą... całą waszą taktykę... plan odbicia jinchuuriki.... Jesteście tacy przewidywalni. Od samego początku działacie tak jak chciałem i wpadliście w moją wspaniałą pułapkę. - przerwał jej szybko pstrykając palcami. Obok niego pojawił się nieduży kulisty obiekt, który podfrunął na wysokość jej twarzy. Mężczyzna zaczął się śmiać widząc jej minę. Po chwili kula rozjarzyła się jasnym światłem i zdziwiona Ayako miała okazję zaobserwować wydarzenia rozgrywające się w innej kryjówce Orochimaru. Na jej oczach znajome sylwetki shinobi walczyły z hordą napuszczonych na nich więźniów i obecnych tam członków Akatsuki. Zanim jednak zdążyła dostrzec efekty ich zmagań Madara siła swojej woli wyłączył urządzenie.
- A jak tam miewa się Hokage? Księżniczka Konohy wyjawiła ci już tak skrzętnie ukrywaną tajemnicę?
- O co ci chodzi?
- Jak to? To ty o niczym nie wiesz? A twoja kochana siostrzyczka? - Uchiha udał wielce zdziwionego i zatroskanego robiąc teatralną pauzę. - Mam dla ciebie pewne informacje dotyczące twojego ojca.
- Jakoś mnie to nie obchodzi.
- Naprawdę? A powinnaś się tym zainteresować. Naprawdę do końca życia chcesz tkwić w nieświadomości? Nie chciałabyś zrehabilitować pamięci krewnych? Wkońcu przestaliby być postrzegani jako zdrajcy Konohy.
- Kłamiesz, ty nic nie wiesz. Próbujesz omamić mój umysł. To pewnie jakiś rodzaj tortury...
- Uwierz, iż wiem wystarczająco dużo ale niestety w tej chwili za bardzo nie możemy sobie uciąć dłuższej pogawędki... ale jeśli jesteś zainteresowana spotkajmy się dokładnie za tydzień nad rzeką kilometr na południe od Konohy.
- Nie ma mowy. Nie będę z tobą współpracować! - Ayako krzyknęła czując jak jej ciało zaczyna ogarniać potworny ból. Tsukuyomi powoli zanikało a ona straciła świadomość. W pamięci utkwiły jej słowa Madary powtarzającego w kółko :
- Zapamiętaj... jeśli chcesz się dowiedzieć... za tydzień nad rzeką...


Rozdział troszeczkę wyszedł mi za krótki. Próbowałam trochę go rozwinąć i coś jeszcze dodać na sam koniec ale jakoś mi to nie wyszło więc część dalszą zostawiłam na kolejny rozdział. Rozdział X pojawi się 15 lipca.:)