niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział IV

6 komentarzy:
- Wszystko wygląda normalnie. - stwierdził Naruto zdając raport z tego co przekazały mu jego trzy klony. - Sensei to napewno tutaj? Nie pomyliłeś się??
- Na sto procent jesteśmy w dobrym miejscu.
-Ale to...
- Wiocha zabita dechami... - dopowiedział lekceważąco Sasuke.
- Bez powodu by nas tu nie wysłali.
- A może to jakaś kara? Naruto przyznaj się co ostatnio zbroiłeś?
Wszyscy na niego spojrzeli podejrzliwie.
-Ja? Dlaczego niby zawsze ja?! - blondyn nadąsał się. - Wiecie jakoś nic mi nie przychodzi do głowy!
- Idziemy. - zakomenderował Kakashi. - Na miejscu dowiemy się o co chodzi.
- Tak jest! - krzyknęli bardziej lub mniej entuzjastycznie.
Podnieśli z ziemi plecaki i ruszyli przed siebie. Postanowili zejść ze szlaku i pojawić się w Techikawa od strony jeziora.  Zagłębiali się stopniowo w las, nie chcąc jak narazie powiadamiać miejscowych o swojej obecności. Ayako zrównała się z Kakashim, który jak zwykle szedł z tyłu nie rozstając się ze swoją lekturą. Spróbowała zajrzeć mu przez ramię i zanim się obejrzała dostała książką po głowie. Jonin pogroził jej palcem. Miała ochotę mu oddać ale zauważyła zaciekawiony wzrok Sakury i się powstrzymała. Po około 10 minutach marszu dotarli nad wodę. Przez chwilę stali na wysokiej skarpie rozglądając się dookoła.
- Ale tutaj jest pięknie... - Haruno westchnęła zachwycona tym widokiem.
- Fakt jak z folderu reklamowego.
Jezioro Kussharo było ogromne, z małą wysepką znajdującą się pośrodku. Jego kryształowo czyste wody lśniły w słońcu. W oddali przy linii brzegowej zauważyli wyciągnięte łodzie, sieci rybackie oraz rusztowania z rybnymi płatami suszącymi się na świeżym powietrzu. Po chwili zeszli na kamienisty brzeg i udali się w tamtym kierunku. Teshikawa przywitała ich szczekaniem psów oraz zaciekawionymi spojrzeniami mieszkańców pracujących przy złowionych rybach.
- Chyba nie są nastawieni zbyt przyjaźnie...
- Zdaje ci się, może nie za często mają gości...
- Ten zapach...
- Spokojnie. Chodźcie za mną. Ja się wszystkim zajmę
Skierowali się do centrum osady, gdzie znajdował się dom naczelnika. Kapitan kazał im zostać na zewnątrz a sam zapukał do drzwi i zniknął w środku budynku.
- Nie czuję się tutaj komfortowo...
- Naprawdę?
Sasuke skorzystał ze swojej techniki sharingana, przez co jego oczy stały się czerwone. Kobieta, która akurat przechodziła ulicą odskoczyła jak oparzona wskazując na niego palcem. Rozległy się okrzyki przerażenia.
- Patrzcie na jego oczy?!
- Coś strasznego!
- Demon!
- Demon! Demon!
Zanim się obejrzeli zostali otoczeni przez wieśniaków uzbrojonych w to co mieli pod ręką. Cofnęli się, stojąc plecami do siebie i wyciągnęli broń.
-Ale się wpakowaliśmy...
- Nie panikujcie... Sasuke nie jest żadnym demonem... Piąta Hokage wysłała nas tutaj abyśmy... - Sakura próbowała załagodzić sytuację ale jej przerwano.
- Kłamstwo!
- Próbują nas oszukać!
Wśród zgromadzonego tłumu rozległy się niepokojące pomruki gniewu, które ucichły wraz z ponownym pojawieniem się Kakashiego i nieznanego mężczyzny. Cała uwaga tłumu zwróciła się w ich kierunku. Nieznajomy był o wiele starszy od niego. Na pierwszy rzut oka wyglądał na 50-55 lat. Był niski i dosyć pulchny. Nosił kozią bródkę i ciągle poprawiał spadające z nosa okulary.
- Ci obcy zostali przysłani przez Tsunade, Piątą Hokage Wioski Ukrytego Liścia aby wspomóc nas w tych trudnych chwilach. Od tej pory są moimi jak i waszymi gośćmi. Rozejdźcie się w spokoju. - jegomość oświadczył donośnym głosem.
Ayako przez moment była pewna, że wieśniacy nie posłuchają. Zastanawiała się jak z tego wybrnąć ale ku jej uldze opuścili broń i zaczęli się powoli rozchodzić.Odwróciła się w kierunku Uchihy.
- Nigdy więcej...
Kapitan położył jej dłoń na ramieniu przerywając:
- Dziękujemy za ratunek. Nie sądziłem, że użycie techniki przez mojego podopiecznego wywoła taką reakcję...
- Nie martwcie się to wszystko przez wydarzenia z ostatnich dni. - westchnął nieznajomy. - Proszę rozgośćcie się w moim skromnym domu.
Gestem ręki zaprosił ich do środka. Skwapliwie skorzystali z zaproszenia. Zostawili obuwie w małym zagraconym korytarzu i udali się do saloniku, gdzie czekała na nich starsza kobieta. Domyślili się, iż jest to pani domu.
- Wybaczcie nie przedstawiłem się twoim podopiecznym. Jestem Ishii Kunikazu a to moja żona Masayo. To ze mną mieliście się dziś spotkać. Proszę rozgośćcie się. - powtórzył kłaniając się i wskazując im miejsca siedzące. Po wymianie uprzejmości podano przekąski i zieloną herbatę. Hatake raz za razem próbował nakierować temat rozmowy na sprawy Teshikawy ale Kunikazu zręcznie unikał odpowiedzi. Masayo prawie wogóle się nie odzywała. Wyglądała jakby płakała od kilku dni. Raz za razem dolewała im zielonej herbaty a potem zniknęła w kuchni. Zapadła cisza, którą prerwał zniecierpliwiony Naruto.
- Ishii-san, dlaczego nie chce pan z nami rozmawiać? Jeśli przybyliśmy tutaj na próżno...
- Nie o to chodzi... Nie chciałem o tym rozmawiać przy mojej żonie. Niedawno straciliśmy córkę... Jeszcze się z tego nie otrząsnęła.
- A co takiego się wydarzyło?
- Przejdźmy się. Pokażę wam coś.
Wszyscy wstali i udali się za naczelnikiem do drzwi kuchennych prowadzących na tył domu. Przechodząc zauważyli zaniepokojone spojrzenie starszej kobiety.
- Robi się coraz dziwniej... - szepnęła Sakura do Ayako.
- Ale i ciekawiej....
Ishii kierował się na obrzeża miejscowości w stronę jeziora a oni szli za nim posłusznie.
- Wszystko zaczęło się ponad tydzień temu. Przybyło tutaj dwóch podróżnych. Byli w złej formie. Najpierw poprosili o nocleg potem o schronienie. Stąd jest już niedaleko do granicy. Podejrzewaliśmy, że mają kłopoty z prawem i chcą uciec z Kraju Ognia. - mężczyzna zaczął opowiadać. - Nie chcieli odpowiadać na nasze pytania. Jesteśmy spokojnymi ludźmi, rybakami i myśliwymi. Nie przeszkadzamy nikomu. Aby nie narobić sobie kłopotów, postanowiliśmy, że obcy rankiem opuszczą wioskę.
- I co dalej?
- W nocy jeden z nich dostał wysokiej gorączki i zmarł. Nasz lekarz próbował mu pomóc, podał zioła i leki ale niestety. Drugi wpadł we wściekłość. Oskarżył nas o otrucie jego towarzysza. Przed zniknięciem stwierdził, że tego pożałujemy. Noo i już jesteśmy na miejscu...
- C-co to takiego?
- Co to ma być??
Patrzyli zszokowani na dwie duże, drewniane klatki pełnie więźniów stojące niedaleko wody. Pilnowało ich trzech strażników. Na widok przybyłej grupki stanęli na baczność a z klatek rozległo się wołanie o pomoc.
-Żądam wyjaśnień.
- To nie tak jak myślicie. Nie uwięziliśmy ich bez powodu.... Ci ludzie są niebezpieczni dla otoczenia. Każdy z nich zabił i musieliśmy ich jakoś odizolować do czasu przyjazdu strażników więziennych.
- I po to nas tutaj wezwaliście? Mamy przypilnować aby nie uciekli?
- Nie nie. - szybko zaprzeczył kręcąc głową. - Po odejściu obcego zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Ludzie nocami wpadają w szał. Nie rozpoznają nikogo znajomego i mordują każdego kogo spotkają na swojej drodze. Po wszystkim nic nie pamiętają. To może dotknąć każdego z nas. Błagam pomóżcie nam rozwiązać tą zagadkę.
- To dosyć... niepokojące... ale postaramy się pomóc.


********************************************************************************


Grupka shinobi odpoczywała po obiedzie na skraju osady. Rozsiedli się pod drzewami dyskutując.
- Co o tym myślicie?
- Dziwna sprawa. Nigdy nie spotkałem się z czymś takim...
- Może Tsunade chce nas sprawdzić?
- To napewno ale to prawdziwa misja. Nikt tutaj nie udaje.
- Zacznijmy od tego co wiemy.
- Dwóch obcych. Jeden z nich umiera. Drugi oskarża mieszkańców o podanie trucizny. Grozi im.
- Wniosek?
- Nieznajomy jest przyczyną ich wszystkich kłopotów.
- Ale kto to może być?
- Zbiegły shinobi?
- To jedna z opcji. Dalej.
- Akatsuki?
- Ishii nie wspominał o ich ubraniach. I dlaczego mieliby się interesować tym regionem? Nie ma tu dla nich nic interesującego.
- Oddziaływanie chakry nieodnalezionego biju?
- Nie mam pojęcia.
- Bandyci?
- Zwykli przestępcy nie oddziałują w taki sposób na swoje ofiary.
- Dobrze. W jaki sposób to robi?
- Manipuluje mieszkańcami.
- Działa w nocy aby wywołać panikę.
- To chyba jakiś rodzaj genjutsu. Ludzie mają omamy i atakują resztę.
- Sasuke udało ci się coś dostrzec?
- Nie. Żadnych dziwnych skupisk energii.
- Poczekajmy do wieczora. Gdy się ściemni rozdzielimy się. Z pięciu miejsc będziemy obserwować to co się będzie działo. Gdy któreś z nas zauważy coś podejrzanego da znać reszcie.


**********************************************************************************


 Tak jak uzgodnili usadowili się w pięciu punktach skąd mogli obserwować toczące się życie w wiosce. Ayako trafiło się miejsce w pobliżu klatek. Ukryła się w gałęziach drzewa przyglądając się okolicy. Jak narazie nic specjalnego się nie działo. Dwie osoby dostarczyły uwięzionym jedzenie. Strażnicy spacerowali rozmawiając. Uwięzieni jedli posiłek i układali się do snu. Powoli zapadał zmrok. Większość wieśniaków pochowała się w domach. Na zewnątrz zostali tylko oni, wartownicy, więźniowie i rybacy udający się na wieczorny połów ryb. Powoli szykowali sieci, przynęty i kosze. W końcu wyruszyli znikając jej stopniowo z oczu. Złapała się na tym, że jest zdenerwowana. Powoli się wyciszyła i zamknęła oczy. Po chwili już spokojna, sięgnęła do swojej sekretnej techniki. Dotknęła drzewa. Jej domeną nie było tylko wchłanianie i przekształcanie energii w wybrany rodzaj chakry ale również noc. Sięgnęła do wszechobecnych cieni, dzięki którym po chwili wiedziała co się dzieje w najbliższej okolicy. Nic nie mogło ujść jej uwadze. Nie mogła zbyt długo utrzymywać tej techniki więc korzystała z niej co jakiś czas. Noc mijała bez niespodzianek. Miała nadzieję, że będzie tak do rana. O północy ponownie sprawdziła co się dzieje. Godzinę później do domów zaczęli wracać rybacy. Jej czujność wzrosła. Obserwowała jak kończą swoją pracę i się rozchodzą. Westchnęła. Zaczęła się zastanawiać czy Ishii czasem ich nie okłamał. Nagle drgnęła słysząc krzyk Sakury dochodzący gdzieś z ciemności.